Czy to księżna Grace Kelly i Rainier III Grimaldi, którzy przenieśli się w czasie, ślubować sobie miłość w słowiańskim pejzażu? Nie, to Magda i Marek, z którymi miałam zaszczyt zrobić tę ślubną sesję. Wiem, że często się powtarzam w swoich zachwytach nad nowożeńcami, ale powiedzcie mi, czy obok tych dwojga można przejść obojętnie? Podczas tej sesji wszystko było dokładnie takie, jakie można sobie wymarzyć: nastrój, pogoda, światło jak z filmu.
Doskonale obsadzone były oczywiście główne role w tej historii. Ona jak ikona szyku z dawnego Hollywood, o którym dziś już można tylko pomarzyć – w gorsetowej sukni, z falami we włosach, ze zniewalającym uśmiechem i welonem powiewającym w popołudniowym słońcu. On jak ekranowy amant z XX wieku, wpatrzony w Magdę tak, jak robili to z damami serca dżentelmeni z tamtych lat.
Nam pozostaje wzdychać ze wzruszenia, każdemu życzyć takiej miłości – od pierwszego ujęcia po napisy końcowe.